Rzymskokatolicka Parafia pw. Podwyższenia Krzyża Świętego w Kopicach

Nasz telefon

+48 77 415 13 15

E-mail

parafia@parafiakopice.pl

Kancelaria

Zawsze po Mszy świętej

Wydarzenia

115 rocznica śmierci hrabiny Joanny

Ostatnie pożegnanie hrabiny Joanny Schaffgotsch. Mija 115. rocznica śmierci dziedziczki imperium Karola Goduli

M.Mischok

 

21 czerwca 1910 roku Joanna Schaffgotsch zmarła w swojej komnacie, w pałacu w Kopicach. W ciągu godziny od jej śmierci wysłano depesze i telegramy do rodziny, bliskich przyjaciół oraz zarządów kopalń i hut. Telefonicznie powiadomiono dzieci - syna i córki - ale też wszystkie zakłady należące do imperium hrabiny.

 

Hrabia Hans Ulrich Schaffgotsch płakał jak dziecko. Jego łzy były ciche, lecz prawdziwe - płynęły z bólu, który nie znał słów. Stracił żonę, towarzyszkę życia, ale i duszę całego rodu. Świat stanął na głowie - nie tylko w pałacowych murach Kopic, lecz również w fundamentach przemysłowego imperium Schaffgotschów.

21 czerwca 1910 roku o godzinie dwunastej w zakładach przemysłowego koncernu zawyły syreny. Ludzie przerywali pracę, składali dłonie w modlitwie. W patronackich kościołach zadzwoniły dzwony. W wielu miejscach odbyły się msze żałobne w intencji zmarłej. Hutniczy dym zasnuł niebo - jakby sam przemysłowy Śląsk pogrążył się w smutku.

Pierwsi do pałacu w Kopicach przybyli syn Joanny - Hans Karol z sąsiedniego majątku oraz córka Eleonora z mężem z Jędrzejowa. Później pojawiła się Elizabeth z dziećmi, a następnego dnia - Klara z rodziną. Pałac wypełnił się szeptami, łzami i obecnością bliskich. Córki troszczyły się o ojca, który chodził od pokoju do pokoju, nie mogąc znaleźć sobie miejsca. Stracił nie tylko żonę - stracił sens życia.

Stary Hans Ulrich wspominał wspaniałe złote gody, które odbyły się niespełna dwa lata wcześniej. Wtedy cały pałac w Kopicach tętnił życiem, wypełniony rodziną i kuzynami z Cieplic. Jego małżonka wystąpiła w białej sukni - identycznej jak ta, którą miała na sobie podczas ślubu w kościele Mariackim w Bytomiu. Te obrazy, choć na chwilę, wróciły do jego myśli. Na twarzy poczciwego starca pojawił się cień łagodności, ale tylko na moment. Smutek i ból ponownie zasnuły jego oblicze. Światło wspomnień zgasło - przykryte ciężarem żałoby i łez.

Do Kopic sprowadzono wyspecjalizowanego tanatopraktora z Wrocławia, który zajął się procesem balsamacji zgodnie z arystokratycznym zwyczajem. Po zakończonym procesie, ciało hrabiny z wielką czcią złożono w specjalnie zamówionej trumnie. Ustawiono ją w jednym z salonów pałacu - tam, gdzie kiedyś przyjmowała gości, a dziś przyjmowała ostatnie pożegnania. Wieko trumny zostało otwarte aż do chwili przybycia wszystkich członków rodziny. Każdy mógł podejść, zatrzymać się na moment w ciszy, pomodlić i spojrzeć po raz ostatni na swoją zmarłą krewną.

Wokół trumny ustawiono wysokie, srebrne lichtarze, których światło subtelnie tańczyło w przyciemnionym wnętrzu. Pomieszczenie wypełniał zapach świeżych kwiatów i roślin, starannie rozmieszczonych przez pałacową służbę. Z oddalonego pokoju dobiegał jednostajny dźwięk tykającego zegara, a zza ciężkich zasłon okiennych słychać było śpiew ptaków gnieżdżących się na wiekowych drzewach wokół pałacu. Całość tworzyła niemal mistyczną ciszę - ciszę żalu, modlitwy i ostatecznego pożegnania.

Na życzenie zmarłej, orszak żałobny miał składać się z jej „żołnierzy” - górników i hutników w galowych strojach, wiernych i oddanych przez dekady.

Z siedziby zarządu Zakładów Hrabiów Schaffgotsch zamówiono specjalny pociąg z Bytomia do Grodkowa. Przybyli nim przedstawiciele zakładów, orkiestra górniczo-hutnicza, delegacje pracownicze. Przed dworcem czekały zaprzęgi konne dla honorowych gości, reszta - robotnicy, orkiestra, służba - szła pieszo. Po drodze zapewniono im posiłki. Grodków pękał w szwach - wypełniły się hotele, pokoje, gospody. Miejscowi mówili, że takiego najazdu nie widzieli nigdy.

Uczestnicy zjechali się do Kopic 27 czerwca (w poniedziałek) - tyle trwały przygotowania uroczystości pogrzebowej. W gazetach opublikowano nekrologi, wspomnienia, listy kondolencyjne. Cały region żył tą żałobą.

Uroczystości żałobne zaplanowano na godzinę 10:30 w kaplicy pałacowej, udekorowanej czarnym suknem i kompozycjami kwiatowymi. Ceremonii przewodniczył ksiądz dziekan proboszcz Józef Kleiner z Kopic, przy asyście księży Teodora Sabischa z Rogowa i Richarda Werscha ze Starego Grodkowa. Wartę honorową przy zmarłej pełniło dwóch inżynierów górniczych, czterech rębaczy, górników pracujących w przodku z kopalni Godulla. Przed kaplicą pałacową wartę honorową trzymało dwóch leśniczych.

W dniu pogrzebu do pałacu przybyli przedstawiciele śląskiej arystokracji katolickiej. Powitano księcia Viktora von Ratibor, hrabiów Saurma-Jeltsch, Strachwitz z Psar, Strachwitz z Wierzbia, Matuschkę z Biechowa, Praschmę z Rogowa, majora von Maubeuge z Nowego Świętowa. Zaś wśród pracowników administracji można było dostrzec dyrektora generalnego dr. Stephana oraz dyrektorów kopalń Kuhna, Hübnera i Lachtę. Powiat Grodków reprezentował starosta Thilo z żoną, a miasto Grodków burmistrz dr Schönhuth. Na uroczystość licznie przybyli mieszkańcy wszystkich wsi należących do majątku Schaffgotschów.

Od kaplicy pałacowej do kościoła parafialnego prowadził szpaler górników z pochodniami. Płomienie migotały na wietrze - tworząc świetlisty tunel ostatniej drogi. Ustawiły się również ze swoimi sztandarami delegacje stowarzyszeń, które rodzina Schaffgotsch wspierała charytatywnie: związki weteranów z Pniewia, Krasnej Góry, Żelaznej, Więcmierzyc, Tłustorębów i Kopic, a także katolickie stowarzyszenie robotnicze z Kopic. Pojawiły się również grupy górników ze swoimi kadrami kierowniczymi, z flagami spowitymi w krepę żałobną. Były to kopalnie: Godullaschacht w Chebziu, Lithandragrube w Nowym Bytomiu, Gotthardschacht w Orzegowie, Hohenzollerngrube w Bytomiu i Gräfin Johannaschacht w Bobrku.

Na czele konduktu szli księża, za nimi górnicy niosący trumnę. Ich zmiennicy kroczyli w ciszy tuż za nimi. Potem rodzina - Hans Ulrich w czarnym surducie i cylindrze, prowadzony pod ramię przez córkę.

Wszystkie kobiety miały czarne welony zasłaniające twarze. Hans Karol, syn zmarłej, nie wstydził się łez. Wśród córek szła także wnuczka hrabiny - Matylda, grafini von Korff Schmising-Kerssenbrock. W dłoniach niosła bukiecik polnych kwiatów - taki sam, jaki jako dziecko zawsze wręczała babci.

Po zakończeniu mszy świętej kondukt żałobny ruszył w kierunku pałacowych ogrodów. Uczestnicy przechodzili aleją wysypaną drobnymi kamyczkami, która prowadziła przez pięknie utrzymane kwietniki i strzyżone żywopłoty. Matylda, idąc w zadumie, spoglądała na znajome miejsca z dzieciństwa. Mijając znajomy staw, Matylda spojrzała na wzgórze, gdzie jako dziecko bawiła się z ogrodowymi krasnalami - wówczas jej towarzyszami, dziś milczącymi świadkami pożegnania.

Przy ostatniej szklarni, przez szyby i otwarte bramy, można było zobaczyć skarby ogrodnika - egzotyczne rośliny, cytrusy w wielkich donicach, palmy w porządku niemal królewskim. Cały ten zakątek był urządzony z niezwykłą starannością - misternie założone kobierce kwietne i rabaty, a pośród nich fontanny kwiatów tworzyły prawdziwy ogród sztuki. W centralnym punkcie ogrodu znajdowała się fontanna wykonana z białego kamienia, której chłodna woda odbijała światło poranka.

Droga ta prowadziła do kościoła parafialnego, gdzie odbyło się następnie uroczyste requiem, koncelebrowane przez dziekan Kleinera i zgromadzonych księży.

Dziekan Kleiner wygłosił pochwalną mowę na cześć zmarłej hrabiny, w której podkreślił jej głęboką pobożność oraz działalność charytatywną. Po odśpiewaniu Miserere nastąpiło przeniesienie zmarłej do kaplicy na przykościelnym cmentarzu, gdzie odbył się pochówek.

Trumnę złożono w sarkofagu w klasycystycznym mauzoleum ozdobionym herbami Gryczik von Schomberg-Godulla i Schaffgotsch oraz misternie rzeźbionymi różami. To tam zmarłą wniesiono dolnym wejściem, gdzie czekali duchowni. Ostatnie pożegnanie odbyło się w kameralnej atmosferze - tylko najbliższa rodzina była obecna na balkonie kaplicy. Zaś na zewnątrz można było usłyszeć męski chór, który zaintonował pełną melancholii pieśń: Śpij, matko, teraz w pokoju.

To właśnie tam zgasło światło życia szlachetnej Joanny. W miejscu, które miało być końcem, zakończyła się historia wielkiej śląskiej damy. Ustały pieśni. Zamilkły dzwony. Grobowiec zamknięto.


Drukuj   E-mail
Kościół parafialny w Kopicach wzniesiony w latach 1802-1822 w stylu neoklasycystycznym. Kościół św. Bartłomieja w Więcmierzycach wzmiankowany był już w średniowieczu. Obecna świątynia została wybudowana w 1621 r. w stylu renesansowym.

Zadzwoń

+48 77 415 13 15

Napisz do nas

parafia@parafiakopice.pl

Adres parafii

Kopice 27a | 49-200 Grodków